Internet skręcił w złą stronę
Rozmowa z Michałem Dydyczem – prezesem Polskiej Partii Piratów.
Facebook, Twitter, Instagram nazwały się mediami społecznościowymi, ale nimi nie są. Wrzucamy tam treści i już nie mamy na nie wpływu. Jesteśmy tam po to, by dawać komuś target profili i umożliwić innym dystrybuowanie do nas reklam, czy określonych treści. To w zasadzie duże domy medialne, a nie media społecznościowe – mówi Michał Dydycz, prezes Polskiej Partii Piratów, aktywista, zwolennik Ruchu Wolnego Oprogramowania w rozmowie z Aliną Bosak.
Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy połączyłeś się z Internetem?
Tak. W roku 1995. Internet wyglądał zupełnie inaczej. Nie zastępował jeszcze innych narzędzi do zdalnej komunikacji. Pod tym względem większe „branie” miało wtedy CB radio. W sieci komunikacja dopiero raczkowała. Wychowałem się na kanałach IRC-owych. Znacznie później weszło ITCube, Gadu-Gadu.
Co ci się podobało wtedy w Internecie?
Łatwy dostęp do informacji. Możliwość rozwijania zainteresowań związanych właśnie z komputerami, siecią. Mogłem sięgać do źródeł za granicą, wymieniać się wiedzą z ludźmi na całym świecie. W tamtym momencie większość populacji jeszcze nie korzystała z Internetu. Z tego powodu było to narzędzie bardziej elitarne niż powszechne…